Archiwum 04 lipca 2002


lip 04 2002 BEZSILNOSC....
Komentarze: 2

nie  wiem co napisac zeby wyrazic dokladnie to co dzieje sie teraz w mojej glowie... to jakas dziwna mieszanka dawno zapomnianych uczuc, z ktorymi juz przeciez sie uporalem ... tak mi sie przynajmniej wydawalo....

dzisiaj poza tym ze jest "independence day" i amerykanie wcinaja hamburgery na swoich gadren party i strzelaja fajerwerki, sa rowniez  urodziny kobiety z ktora bylem przez ok. poltora roku... jej 21 urodziny ... do jasnej cholery urodziny to przeciez czas radosci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

a jej matke trawi rak......

siedze teraz w tej mojej pieprzonej pracy i w dupie mam klientow ... ledwo powstrzymuje lzy!!!!!!

tak wiele rzeczy sie wydarzylo pomiedzy  mna a NIA ... rzeczy ktore zburzyly wszystko. sytuacje ktore na zawsze przekreslily zludzenia ktore ma sie zawsze po nieudanym zwiazku. brak zaufania to rana ktora sie nie zagoi. mozna udawac przed samym soba,ale tego nie da sie wyrzucic z glowy..

tymbardziej dziwia mnie moje lzy... tak bardzo mnie zranila, jej matka tak wiele  klod rzucala nam pod nogi... nigdy mnie nie akceptowala.

ale to chyba nie powod ... zeby smiertelnie zachorowac!!jako czlowiek ktory oddal swoje zycie Bogu i wierzy MU z calego serca nie powinienem pytac : dlaczego? ale to pytanie samo pojawia sie w glowie... nic na to nie poradze!!!

jej rodzina przezywa koszmar ... i nie wiem  czy cieszyc sie ze nie musze byc teraz przy niej, bo jakich slow pociechy uzyc w takiej chwili... a z drugiej strony Ona potrzebuje wsparcia, ktorego wydaje mi sie ze nie ma...defacto sama o tym zdecydowala..

nie mam z kim o tym wszystkim pogadac.... Mala jest daleko,zobacze ja za 2 tygodnie,a i tak nie wiem czy potrafilbym rozmawiac z nia o tym..?

dzisiaj sklamalem ze wierze ze po burzy zawsze wychodzi slonce... a jesli nie wyjdzie..?

jesli zajdzie na zawsze...??????????

prot : :